- Idź już- ponagliła go, gdy wciąż stał w drzwiach, nie
spuszczając z niej wzroku.
- Zadzwonię- zapewnił i wyłapał jej delikatny uśmiech.
- Nie wiem czy odbiorę.
- Wiesz że tak.
Ida zamknęła za nim drzwi i podążyła do rodzicielki, która
czekała już w kuchni, nie chcąc przeszkadzać w pożegnaniu. Bała się spojrzeć na
matkę, która zapewne zamierzała wybuchnąć lawiną wymówek i upomnień.
- Od dawna się spotykacie?- zaczęła przesłuchanie, badając
reakcję córki.
- Przypadkowo wpadliśmy na siebie pod przedszkolem a teraz
widujemy się dość często, jeśli o to pytasz.
- Córciu, ja nie chcę cię krytykować. Ale czy ty wiesz co
robisz?- spytała z troską, gładząc dłoń Idy.
- Nie wiem mamo. Nic się nie dzieje, poznajemy się na nowo,
niczego sobie nie obiecuję.
- A Bazyli? Jaki ma z nim kontakt?- zagadnęła o ukochanego
wnuczka, uśmiechając się na jego imię, które tak bardzo lubiła.
- Wierz mi lub nie, ale Baz nie miał jeszcze tyle zaufania
do żadnego mężczyzny- uśmiechnęła się, spokojna o ten wątek.
- Wierzę- odparła- przecież wiesz że bardzo go lubiłam,
Iduś. I nigdy nie zrozumiałam twojej decyzji. Bazyli mógłby być synem Andrzeja
i wszystko byłoby prostsze…- zamyśliła się, patrząc na córkę nieodgadnionym
wzrokiem.
- Chcesz mnie zdołować jeszcze bardziej?- szepnęła Ida z
wyrzutem- byliśmy młodzi i niedojrzali, oboje zawiniliśmy a czasu już nie
cofniemy- zdenerwowana postawą rodzicielki pojechała do pokoju gościnnego,
gdzie zamierzała pościelić matce posłanie. Jej wizyta zwiastowała dłuższy
pobyt, rzadko wyprawiała się w taką podróż z Łodzi, mimo iż nie była to duża
odległość.
Gdy mama już odpłynęła do krainy Morfeusza, Ida
bezszelestnie przetransportowała się do kuchni, gdzie spędziła długie minuty na
rozmyślaniach nad parującym kubkiem herbaty, która z czasem stała się zbyt
zimna by ją pić. Ale rozognione oczy Smykowskiej wpatrzone były daleko za okno,
gdzie rozgwieżdżone grudniowe niebo stało się łąkami jej myśli. Cichutko śmiała
się do siebie, przykładając dłonie do rozpalonych policzków. Pierwszy raz od
tylu lat była naprawdę szczęśliwa. Bez żadnego poczucia względności.
*
- Idź, ja popilnuję Bazylcia- śmiała się matka, widząc
niezdecydowanie Idy- przyjechałam ci pomóc, prawda?- zgasiła wszelkie gesty
sprzeciwu córki, która już otwierała usta by wynaleźć wymówkę i zostać w domu.
Ubrana w czarną wieczorową sukienkę, srebrne kolczyki w uszach i wysoko upięte
włosy- taką ujrzał ją Andrzej, gdy wszedł do mieszkania. Niespeszony podał pani
Helenie bukiecik hiacyntów, a Idzie białych frezji, bardzo pożądanych w tym
sezonie. Szarmancko uścisnął rękę seniorki, składając na niej pocałunek. Ida
została obdarzona jedynie rozognionym spojrzeniem. Oboje bali się okazywać
uczucia przy mamie. Dopiero gdy znaleźli się sam na sam, w jego samochodzie, a
wózek spoczywał na tylnym siedzeniu, złożył na jej ustach ciepły pocałunek
zmrożonych warg.
Wigilijny bal w klubie z Bydgoszczy nie był spełnieniem
marzeń Idy na pierwszą randkę. Pierwszą z dojrzałym Andrzejem. Ale prędko
zapomniała o swoim wcześniejszym zdenerwowaniu, gdy poznała żartobliwych
kolegów Wrony. Zaśmiewając się do łez z kawałów Walińskiego, szybko przełamała opory nowej znajomości i dała się nawet
namówić na kilka drinków. Szukała wzrokiem Wrony, gdy ten zniknął na rozmowie z
prezesem i czuła niemal fizyczny ból nie mając go obok siebie. Dopiero gdy
poczuła wielką dłoń w swojej i łaskoczącą w policzek brodę, zaczęła oddychać
swobodnie. Jakby właśnie ktoś wlał jej do płuc świeże powietrze. Te wszystkie
przemowy, toasty, gromkie brawa, życzenia, zapewnienia, żarty i żarciki były
niczym, gdy mogła zatonąć w niebieskich tęczówkach. Tak radosnych, pewnych i
bliskich. Nie czuła już strachu. Obawy.
Andrzej nie mógł wciąż uwierzyć że Ida jest tutaj z nim, pośród dwumetrowych dryblasów, kobiet na wysokich szpilkach… Wciąż ściskał jej drobną dłoń, jakby bał się że zaraz rozpłynie się w powietrzu. Ale ona nigdzie nie mogła się ruszyć. Raz że kupa żelastwa nie zniknie we mgle od tak, w mgnieniu oka, a dwa- zupełnie nie zamierzała.
Andrzej nie mógł wciąż uwierzyć że Ida jest tutaj z nim, pośród dwumetrowych dryblasów, kobiet na wysokich szpilkach… Wciąż ściskał jej drobną dłoń, jakby bał się że zaraz rozpłynie się w powietrzu. Ale ona nigdzie nie mogła się ruszyć. Raz że kupa żelastwa nie zniknie we mgle od tak, w mgnieniu oka, a dwa- zupełnie nie zamierzała.
Bała się tego momentu, gdy następuje decyzja. Jej decyzja.
Ale teraz była zaskakująco spokojna i pewna. Nie musiała nic mówić, wyczytał to
z jej oczu. Blok pod którym się zatrzymali, wcale nie należał do niej. Zapchany
parking zmusił ich do znacznego oddalenia się od klatki. Zanim wyniósł ją razem
z wózkiem do upragnionych drzwi, byli cali mokrzy od deszczu ze śniegiem.
Wnosząc po schodach jej drobne ciało, czuł niemal pełne trwogi bicie
skołatanego serca. Zostawiając za sobą mokrą plamę z zabrudzonych butów,
skierował swoje kroki do sypialni i delikatnie ułożył ją na łóżku w płaszczu.
- Zaraz wracam- uśmiechnął się i wybiegł po wózek który
zostawił w klatce. Ona w tym czasie zdjęła przemoczony płaszcz i rozczesała
palcami skręcone włosy. Na nic się to zdało, bo i tak denerwująco oblepiały jej twarz. Chciała być najbardziej idealna dla niego. Już i tak musiał pokonać
wielką barierę- kochać się z kaleką. To mogło zmierzić każdego. Ale nie jego.
Kiedy tylko wyczuł jej wyrzuty sumienia w niepewnych pocałunkach, natychmiast
przerwał pieszczoty.
- Ida. Zanim cokolwiek zrobimy, musisz wiedzieć że cię
kocham. Kocham nad życie i nigdy nie przestałem. Chcę się z tobą kochać, ale
nie z litości. I nie chcę żebyś robiła cokolwiek wbrew sobie- ten potok jego
wyznań został definitywni zakończony przez namiętny pocałunek kobiety, która przyciągnęła
go do siebie za barki i otuliła swoimi delikatnymi ramionami. Zdejmowała jego
przemoczoną marynarkę, zachlapaną deszczem białą koszulę, pozbywała się
eleganckich spodni. Delikatnie obrócona, momentalnie znalazła się na jego
kolanach, a jej bezwładne nogi założył za swoje uda, by się nie rozjeżdżały. Patrząc
głęboko w ukochane oczy, zdejmował po kolei ramiączka sukienki, całując
delikatną skórę obojczyków, barków, łokci, nadgarstków, palców. Zawędrował
opuszkami w zagłębienie pleców, gdzie
bawił się z zapięciem koronkowego stanika. Pokonany materiał został odrzucony w
kąt, tak jak i pozostałe części garderoby. Ida przymknęła powieki, gdy z
ogromną czułością ułożył ją na łóżku i nachylił się by całować każdy milimetr
ciała. Z rozkoszą mruczała, kiedy pieścił jej piersi, całował szyję, znaczył
drogę od brzucha do bioder, by zagłębić się na dużej w sferach erogennych. Nie
musiała go instruować ani popędzać. Pierwsze oznaki rozkoszy robiły to za nią. Wyczuwali
instynktownie, jak odnaleźć perpetuum mobile. Ich ciała odnalazły zapomniane
połączenie i sobie tylko znane wariacje. Było tak, jakby nic się nie wydarzyło.
Jakby nie kalectwo Idy. Jakby nie zranienie Andrzeja. Jakby nie sześcioletnia
rozłąka. Jakby nie kontrastowa rzeczywistość. Było jego ciało i jej ciało. Ich
ciała. Złączone w rozkosznym uścisku i pełne miłości twarze. Szczytowali głośno
w swoich ramionach, tak spełnieni i szczęśliwi.
- Dziękuję, Andrzej- pocałowała go w rozbudowany tors, gdy
leżeli spleceni w namiętnym uścisku i bawili się swoimi palcami. Odgarnął jej
pasmo włosów z czoła i założył za ucho, by móc złożyć na malinowych ustach
swoją odpowiedź.
~*~
Przepraszam że tak długo dałam Wam czekać na nowy rozdział. Przepraszam, że nie jestem wszędzie na bieżąco. Przepraszam, że wiecznie mnie nie ma i zaniedbuję zarówno blogowe życie jak i Was- moje ukochane Czytelniczki i Bratnie Dusze. Nie jestem w stanie ogarnąć tego wszystkiego- co nadrobię zaległe rozdziały, to dodawane są nowe. A fakty wyglądają tak, że praktycznie tylko w weekendy mam czas na czytanie, nie mówiąc już o pisaniu. Zobaczymy jak to będzie w tym tygodniu, bo przede mną jeszcze cięższe praktyki niż do tej pory, a jeszcze wstawanie o 5 jakoś mi się nie uśmiecha. Nie wiem co mam Wam jeszcze powiedzieć. Postaram się jak najszybciej nadgonić tam gdzie mam braki, ale robotem nie jestem. Mam nadzieję że choć trochę to uszanujecie.
Czekamy na mecz!! Mam nadzieję że panowie jeszcze pokażą na co ich stać i mimo czarnych myśli kłębiących się w mojej głowie, znajduję w sobie resztki optymizmu. Do boju!
IGŁA #4
Całuję, S. :*
Czekamy na mecz!! Mam nadzieję że panowie jeszcze pokażą na co ich stać i mimo czarnych myśli kłębiących się w mojej głowie, znajduję w sobie resztki optymizmu. Do boju!
IGŁA #4
Całuję, S. :*
Piękne i takie delikatne. Emanuje z tego miłość i czułość. Kurcze nawet ja, najmniej empatyczna osoba na świecie to czuje! Jestem totalnie, absolutnie zachwycona!
OdpowiedzUsuńNIe przepraszaj, bo są rzeczy ważne i ważniejsze!
To uczucie wreszcie zasługuje na to, by przetrwać wszystko. Tamto młodzieńcze nie miało szansy bycie, bo oni tak na prawdę nie wiedzieli jeszcze, czego chcą. Teraz będzie lepiej. Musi być. Tą miłość czuć na kilometr i bardzo zaboli mnie to, jeśli oni w końcowym rozrachunku nie będą razem ;(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dzuzeppe ;*
Ps. Nie tylko ty masz zaległości, ale rozumiem i nie nalegam z niczym ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak w opowiadaniach przychodzi czas na powiedzenie słów Kocham Cię. Zawsze na to czekam,bo tym słowom za każdym razem towarzyszą inne okoliczności. Prawdziwa miłość pozostaje na zawsze, nie da się tak po prostu przestać kogoś kochać i doskonale ukazujesz to w tym opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do siebie na www.jestes-wszystkim-czego-potrzebuje.blogspot.com
Bohaterem mojej historii również jest Wrona.
Buziaki
jak zwykle świetny rozdzial ;) mam nadzieje że przetrwają i będą ze sobą bo na to zasługują:) a co do braku czasu to doskonale Cię rozumiem czasami mam wrażenie że doba trwa godzinę albo dwie.Więc nie przyjmuj się,glupimi komentarzami osób które dodają wpis tylko po to abys Ty odpowiedziała.To nie ma sensu, kto chce czytac ten bedzie mimo iz Ty nie zrobisz tego na jego blogu:) pozdrawiam i buziaki:**
OdpowiedzUsuńPiękny jest ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńKiedy się kochali, to przypomniała mi się scena z filmu, którego tytułu oczywiście nie pamiętam. Opowiadał on o tym, jak dziewczyna w wyniku wypadu w oceanarium straciła nogi, poznaje faceta i tak dalej :) Jest to francuski film, ale na prawdę tytułu nie pamiętam :P
Mam nadzieję, że od teraz będzie tylko lepiej między nimi :)
A jednak mamusia nie okazała się taka zła :P
Pozdrawiam :)
Chodzi ci może o 'Rust and Bone' bo coś mi się kojarzy;)??
UsuńMam nadzieję, że miłość Idy i Andrzeja przetrwa bo są dorośli i bardziej dojrzali w uczuciach, a poza tym oni nigdy nie przestali się kochać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawian;*
Po dziecinnych przerwanych zaręczynach, w końcu chwila na którą czekałyśmy wszystkie tutaj z wielką niecierpliwością <3
OdpowiedzUsuńMama Idy nadal żywi do Andrzeja same pozytywne emocje, co mnie cieszy, bo widzi w nim dobrego partnera dla córki doświadczonej przez los i ukochanego wnuczka, a dla niej wymarzonego zięcia? Oby.
Młodzi, a zarazem dojrzali - Andrzej i Ida - zrozumieli, że nadal są dla siebie wszystkim, a ich miłość nie wygasła, tylko spoczywała na dnie serca, by od nowa wybuchł wulkan a lawa wypełnia całe ich ciała miłością!
Uwielbiam takie momenty, o czym Ty doskonale wiesz! W końcu trochę radości u Ciebie w opowiadaniach ;*
Ściskam :*
Jejku, to jest tak piękne, że po prostu brak mi słów. Brak mi jakichkolwiek wyrazów na to, co ty opisujesz, eSia. Życiowe, sentymentalne. A przede wszystkim z przesłaniem. :*
OdpowiedzUsuńOni byli, są i będą dla siebie stworzeni. Niech sobie mówią, co tylko chcą, niech znów próbują się od siebie oddalać, niech już o siebie nie walczą. Los i tak prawdopodobnie ściągnie ich na właściwe tory. I bardzo dobrze. Bo teraz nie wyobrażam sobie ich osobno, już nie jako jedność. Ich miłość jest chyba najbardziej dojrzałą, z jaką się spotykam. Cholera, ilu jest facetów, którzy kochają sercem, a nie wzrokiem? Ilu odważyłoby się być z kobietą, która nie może poruszać się na nogach? No ilu? Maleńko. A Andrzej tylko udowadnia, że jest rodzynkiem. Ale takim najlepszym z najlepszych. Jak zawsze. :)
Nie przejmuj się tym wszystkim, rób to, co do ciebie należy, ucz się tam ładnie i praktykuj, świat blogowy to tylko odskocznia. :*
Całuję,
Caro.
Jedyne co chce powiedzieć to wreszcie! Cieszei się, że w końcu znaleźli porozumienie, mam nadzieje, że teraz nic poważnego nie zburzy ich spokoju, bo oboje naprawdę w pełni zasługują na szczęście
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
No nareszcie są razem. Pozdrawiam i zapraszam do mnie odzawszenazawsze.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa się bardzo cieszę, że niepewność między Andrzejem a Idą została ostatecznie przełamana. Skoro wylądowali w łóżku, nie może być inaczej :D Zastanawiam się tylko jak zareaguje na to wszystko mama Idy. Widać było, że początkowo była zaskoczona poczynaniami córki. Po tej nocy w zasadzie może być podobnie...
OdpowiedzUsuńRaduję się natomiast, że Andrzej wyznał miłość Idzie. Co prawda, nie cierpię takich wyznań tuż przed seksem, ale tutaj jakoś umiem to przełknąć :D
Świetny rozdział. :) Rozumiem dokładnie brak czasu, bo również cierpię na tę dolegliwość. Jestem w szoku, że udało mi się tu pojawić niecały dzień po publikacji, to aż do mnie niepodobne :D
OdpowiedzUsuńChciałam żeby byli razem i cieszę się, że tak jest. Jestem ciekawa, jaki dalszy los dla nich szykujesz. ;)
Cudowna scena zbliżenia... Brak słów by opisać delikatność i czułość Andrzeja. Przeczytałam ten fragment kilka razy i za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem... Cóż, może teraz, po tylu przejściach docenią uczucie, które ich łączy...
OdpowiedzUsuń:)
Przepraszam za poślizg i za to, ze zaczynam od wytłumaczeń. Zawsze sie spóźniam i zawsze dodaję nieregularnie rozdziały, chociaż przebłyski radości sie pojawiają i w porywach dodam na umówiony termin. Ale zboczyłam z tematu. Doskonale Cię rozumiem, wiem jak to jest. Ja mam maturę, trening i zbliżający się sezon ligowy + rozstanie i babcię w bardzo cięzkim stani, a Ty masz bardzo ale to bardzo napięty grafik i z całego serca współczuję. Dlatego nie gniewam się, nie ma o co każda z Nas ma na głowie hoho i jeszcze więcej :) W zasadzie też mam tylko czas w weekendy.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to nareszcie przebłysk pozytywnego szczęścia. Czekałam na to od dawna i Ty dobrze o tym wiesz :) Mama Idy, jak widać trzyma się Andrzeja i twierdzi, że to wymarzony i idealny towarzysz dla córki przez dalsze życie. Na sam 'widok' w wyobraźni zaczęłam dusić się z fragmentu, kiedy to wyznał jej swoje uczucia. Stara miłość nie rdzewiej i to jest świetny przykład. Oby szło wszytsko w dobrym kierunku. :)
Buziaki, bezduszna :**
Oczywiście sobie zapomniałam klepnąć^^
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że mama Idy nie była sceptyczna co do ich związku, że Ida przyjęła zaproszenie Andrzeja i spotkała się z innymi ludźmi. Przekonała się, że nikt ją nie ocenia przez pryzmat tego na co została skazana po wypadku. Cieszy mnie to, że Ida i Andrzej pokonali kolejną barierę. Oby tak dalej!
Ściskam! ;*
Andrzej zachował, ciągle zachowuje się jak prawdziwy facet. Facet kochający nad życie jedną kobietę. Cieszę się, ża Ida przekonała się co do otoczenia i mam nadzieję, że nie będzie kryła się cały czas w swoich czerech ścianach. Co ja piszę. Przecież Andrzej jej na to w życiu nie pozwoli!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo cieszy mnie fakt ich zbliżenia. Mimo choroby. Mimo czasu. Mimo wszystkich przeciwności ich miłość nie wygasła i gasnąć nie będzie. Bynajmniej taką mam nadzieję.
Całuję mocno i jeszcze raz ci piszę, że nie masz za co przepraszać! <3
Zacznę od końca - moje zdanie na temat meczu znasz. Koniec pieśni.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle sprawił, że się wzruszyłam. Ochłonęłam i po kilku dniach ((!!!) wracam, by skomentować to arcydzieło. (nie przesadzam)
Totalnie dojrzałe uczucie i oni zanurzeni w nim po uszy. Romantyczny Andrzej i pełna obaw, choć zakochana do granic możliwości Ida. Pełni złych wspomnień, niepewności, teraz tonący w swoich ramionach. Czy można chcieć czegoś więcej? I don't think so.
Mama Idy - wspaniała kobieta. Bałam się, miałam złe przeczucia, że sprawi, że się od siebie oddalą, że pochopnie ich oceni. Ale stanęła na wysokości zadania i wspiera swoją córkę, a to jest cholernie ważne.
Żaden człowiek nie jest robotem, miśku. Sama wiem, co znaczy funkcjonować na najwyższych obrotach przez 16h w ciągu doby, po czym wrócić do mieszkania i uświadomić sobie, że i tak nie zrobiło się wszystkiego, czego się planowało. Dorosłość.
ściskam Cię cholernie mocno:*
Przeszłość mimo wszystko powoduje, że jesteśmy w przyszłości ostrożni, czasem zbyt ostrożni. Cieszę się jednak, że Ida i Andrzej postanowili zaryzykować, a przychodzące uczucie szczęścia mówi samo za siebie. Mam nadzieję, że przyszłość nie zgotuje im już więcej koszmarów i nie zechce ponownie rozłączyć, bo oni zasługują na to, by być razem. ;)
OdpowiedzUsuńMyliłam się co do mamy Idy, co mnie cieszy of kors :D
Trzymaj się Misia! <3
Buziaki, Happ ;*
Przepraszam za zaległości ale nie miałam dostępu do internetu, a w tym tygodniu zaczął mi sie jeszcze rok akademicki więc czasu mam nie dużo a od kolejnego tygodnia oprócz zajęć na uczelni będę miała również praktyki. Ale spróbuję wszystko czytać tylko zapewne nieregularnie i moż nie zawsze będę miała czas żeby skomentować. Rozdział świetny cieszę się że Ida w końcu przyznała się przed samą sobą do uczucia do Andrzeja. Czekam na nastepny rozdział :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ,że dopiero teraz komentuję, ale po prostu na tygodniu mam takie urwanie głowy, że nie mam nawet czasu siąść i spokojnie posiedzieć, także biorę się za nadrabianie zaległości.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z tego ,że Andrzej i Ida się do siebie zbliżyli. Cieszę się ,że pomimo kilku lat rozłąki, pomimo tego ,że każde z nich miało już swoje życie ,które może nie do końca im poszło to po takiej rozłące wciąż to uczucie w nich siedziało i odżyło właśnie teraz. Bo bezsprzecznie możemy mówić tu o prawdziwej miłości, która przetrwała próbę czasu. Tej dwójce zdecydowanie pisane jest szczęście po tym co przeszli i jestem jak najbardziej za tym by to szczęście było we dwoje właśnie. Przyznam ,że obawiałam się reakcji mamy Idy, ale jak się okazało mylnie.
Ściskam ♥
przepraszam, że dopiero teraz, ale chyba coraz więcej osób cierpi na brak czasu, do tych osób zaliczam się i ja, niestety.
OdpowiedzUsuńdobrze, że Andrzej zaakceptował Idę taką jaką jest. nie odrzucił jej przez kalectwo. mało jest w tym świecie takich osób.
w duchu cieszę się z ich szczęścia, a na zewnątrz cierpię z okropnego bólu kręgosłupa ;( dlatego przepraszam, że tak krótko
pozdrawiam, Jagoda :*
kurcze, tak samo jak i u Ciebie tak i u mnie, cholerny brak czasu, nad czym strasznie ubolewam :/
OdpowiedzUsuńCieszę się, z reakcji mamy Idy ;) cieszę się, że Ida w końcu się przełamała i wyszła z Andrzejem na bal i świetnie się bawiła, to znak, że zaczyna bardziej otwierać się na świat, a jeszcze bardziej jestem szczęśliwsza, że to właśnie Andrzej jej w tym pomaga. Wierzę w to z całego serca, że przez to, że po tylu latach rozłąki ponownie do siebie się zbliżyli, bo że się kochają czułam to! W przeszłości przeszli dużo, za dużo, więc liczę na to, że w końcu doznają szczęścia!
pozdrawiam i całuję :*
:*
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty :P Też chroniczny brak czasu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ida się przełamała. Cieszę się, że zdecydowała się na bliskość z Andrzejem. Cieszę się, że jej mama niczego nie utrudnia, a wręcz przeciwnie. Cieszę się... Jakoś tak bardzo optymistycznie mnie ten rozdział nastroił :)
Buziak :***
Przepraszam Cię, Ziomuś, że dopiero teraz nadrabiam, dopiero teraz komentuję...
OdpowiedzUsuńNie będę się może za dużo rozpisywać, bo to zwykle robię przy epilogu, a teraz powiem Ci tylko tyle, że to powyżej jest po prostu piękne. <3 Cudowne. Czyste. Szczere. nic,tylko się cieszyć, że Ida i Andrzej dali sobie po latach drugą szansę na bycie razem. On zasługuje tutaj na wyrazy szczególnego uznania za to, że zaakceptował Idę taką, jaką w chwili obecnej jest.:)
całuję :*
Patka.