poniedziałek, 26 sierpnia 2013

A co jeśli to ja dźwigam sens, którego łakniesz... #6



Mijają kolejne dni spędzone na pracy, domu i opiece nad synkiem. Zbliżają się święta, a ona wciąż nie może się oswoić z nową sytuacją. Andrzej ponownie zawitał do jej życia, burząc względnie ułożoną rzeczywistość. Zrobił istną sieczkę w jej głowie, a wszystkie emocje i wspomnienia które sądziła że spokojnie zasychały na dnie zranionego serca, znów dochodziły do głosu. Unika go. Nie potrafiłaby teraz znieść widoku brodatego olbrzyma, gdy może czytać z jej twarzy jak z książki. Jednak mężczyzna nie odpuszcza tak jak kiedyś, uczy się na błędach młodości. Czeka do skutku i niemal siłą wymusza na niej spotkanie. Zrezygnowana ale i zaskoczona jego postawą, zaprasza do siebie, bo nie ma pojęcia czy w domu Andrzeja jest winda, nie chce kolejny raz w swoim życiu się o coś prosić.
Gdy zbliża się godzina spotkania, nerwowo krząta się po kuchni z obniżonymi do jej wysokości sprzętami i sprząta po pieczeniu. Upuszcza szklankę z mąką, która z trzaskiem rozbija się o podłogę. Zbierając szkło, rozcina sobie dłoń, z której obficie tryska krew.

Mijają kolejne dni spędzone na intensywnych treningach, uporczywych rozmyślaniach i oczekiwaniu na Idę. Codziennie stawia się o 16 pod przedszkolem, kolejny raz odchodzi z kwitkiem. Smykowska ewidentnie go unika, za każdym razem albo przyjeżdża wcześniej albo później, gdy on jest na drugim treningu. Zdesperowany któregoś dnia, tłumacząc się chorobą, opuszcza trening i całe popołudnie spędza na oczekiwaniu. Gdy dopina swego, Ida nie ma wyboru, dłużej uciekać nie wypada. Zaproszony na dzisiejsze późne popołudnie, jest spięty jak jeszcze nigdy w życiu. Jako że to niedziela, nie musi się nigdzie spieszyć. Cały dzień mija mu na rozmyślaniu i planowaniu przebiegu tej rozmowy. Jednak wszystkie słowa które ma w głowie, wciąż wydają się nieodpowiednie. Wychodzi o godzinę za wcześnie, nie chcąc się spóźnić i błąka szarymi ulicami. Po drodze kupuje bukiecik frezji, takich jak zawsze uwielbiała. Nigdy nie zaakceptowała czerwonych róż, bo uważała że są zbyt oklepane. W końcu jest- mieszkanie, do którego tak niechętnie go zaprosiła. Bierze głęboki oddech i dzwoni do jej drzwi.

*

- Otwarte!- krzyknęła Ida i przycisnęła zranioną część ciała do drugiej dłoni- tutaj!- Andrzej  podążył za jej głosem, a widząc pobojowisko rzucił kwiaty na stół i przyklęknął obok wózka.
- Pokaż to- delikatnie ujął jej dłoń i obejrzał- nie jest głębokie, nie trzeba szyć- zawyrokował.
- A ty co, medycynę skończyłeś?- zadrwiła, próbując ukryć rozedrganie wywołane jego dotykiem.
- Życie sportowca usiane jest kontuzjami- uśmiechnął się tylko delikatnie i wstał- gdzie masz apteczkę?
- Tam- wskazała i przyglądała się jego panoszeniu w swojej kuchni. Syknęła z bólu, gdy obmył miejsce wodą utlenioną i założył dzianinowy bandaż. Patrzyła na jego pochylone w skupieniu czoło z mimowolnym uśmiechem, ale gdy tylko podniósł na nią swoje piękne oczy, szybko odwróciła wzrok. Wrona zamiótł rozsypaną mąkę i pozbierał pozostałe szkło wciąż milcząc. Nie chciał zaczynać od niewygodnych tematów, więc po prostu czekał.
- A to ciasto to przypadkiem nie już?- pociągnął nosem, czując nieprzyjemny zapach.
- Cudownie, jeszcze z tego wszystkiego przypaliłam sernik. Chyba nikt w historii tego nie dokonał- załamała ręce i zła na siebie sięgnęła po rękawice ochronne.
- Daj mi to, pomogę- wyręczył ją, a ona tylko zacisnęła usta, nie chcąc wybuchnąć po raz kolejny. Nienawidziła gdy ktoś wyjmował jej robotę z rąk, litował się bo jest kaleką. Przemilczała to, przynajmniej mogła teraz patrzeć na niego jak zeskrobywał czarną warstwę ze spodu i nakładał ciasto na talerzyki.
- Zanieś to do salonu, zaraz wstawię wodę na herbatę- pogoniła go, gdy już była u kresu wytrzymałości. Męski i dojrzały, wzbudzał w niej same sprzeczne uczucia. Całe szczęście że nie było w domu jej synka- on momentalnie wyczuwał nastrój matki i zadawał niewygodne pytania. A nie mogła się zdradzić ze swoją słabością przed Andrzejem. Wykluczone.

- Gdzie podziałaś Bazylka?- zagadnął, gdy już siedzieli nad parującymi kubkami. Nie było wina. Nadawałoby temu spotkaniu określony klimat, a oni oboje nie chcieli niczego narzucać drugiej stronie.
- Kolega z przedszkola ma dziś przyjęcie urodzinowe- wyjaśniła krótko. Nie zamierzała się przed nim tłumaczyć, ale też nie chciała by wyszło na to, jakoby specjalnie zapewniła im spotkanie sam na sam- piękne są te frezje- zmieniła temat, spoglądając na ulubione kwiaty pyszniące się w wazonie.
- Takich rzeczy się nie zapomina…- westchnął i odwrócił od niej zbolały wzrok- kto to jest?- szepnął zaskoczony, wskazując palcem zdjęcie pyszniące się na honorowym miejscu obok telewizora.
- Był. Mój mąż- cień smutku przemknął przez jej śliczną twarz, a Andrzej zganił siebie w duchu za tę niedelikatność.
- A gdzie…- nie chciał wypytywać i sprawiać jej kolejny ból, ale to pytanie wypłynęło z niego samo. Mimowolnie.
- Widzisz mój wózek?- wskazała na swoje nogi- on nie przeżył.
- Ida… Przepraszam. Nie chciałem sprawić ci przykrości- wychrypiał zduszonym z emocji głosem.
- Nic się nie stało. Już dawno się z tym pogodziłam- dłubała w swoim talerzyku, chcąc ukryć wzbierające w oczodołach łzy.
- A Bazyli…?
- Na całe szczęście nie było go z nami, został na sylwestra u mojej mamy w Łodzi- zamyśliła się.
- Kiedy…
- Dwa lata temu. Ale proszę, nie rozmawiajmy już o mnie- ucięła temat i pociągnęła duży łyk herbaty. Wprawiając wózek w ruch jedną ręką, podjechała do drzwi balkonowych i spojrzała na ciemne już o tej porze, rozgwieżdżone niebo. Wiele razy zastanawiała się, co by było gdyby. Gdyby nie ten cholerny przypadek. Gdyby nie pijany kierowca, który wjechał w nich bez jakiegokolwiek ostrzeżenia. Gdyby Igor dał jej prowadzić. Gdyby Bazylek siedział w foteliku… Straciłaby syna i męża równocześnie, a tego nigdy by nie przeżyła. Poczuła ciepły oddech nad głową, a w swojej dłoni delikatny materiał chusteczki podanej przez szorstkie palce.
- Jestem po rozwodzie- wyjawił swoją tajemnicę, ściskając ją delikatnie za ramię, dodając tym samym otuchy. Ida momentalnie otrzeźwiała i spojrzała zapłakanymi oczami w jego zmęczoną twarz.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?- szepnęła z wyrzutem i odruchowo chwyciła go za rękę. Oboje spojrzeli na splecione nadgarstki i drgnęli- przepraszam- odwróciła speszona wzrok i położyła dłonie na udach.
- Moje problemy przy twoich nic nie znaczą, Ida.
- Chyba łatwiej byłoby mi stracić ukochaną osobę niż pozwolić jej odejść- żałowała że nie ugryzła się w język, bo te słowa sugerowały powód ich rozstania. 
- Teraz zdałem sobie sprawę że to nigdy nie miało prawa przetrwać. Nie rozumiesz?- chwycił ją za dłonie- w swoim życiu pokochałem raz. Ciebie.


~*~

No i trochę więcej się wyjaśniło. To by było za proste, gdyby Bazylek był synem Andrzeja.
Zapraszam do komentowania, to bardzo motywuje :*
A jeśli macie pytania, bądź uwagi którymi chcecie dzielić się anonimowo- TU

NIENAWIŚĆ #15

Całuję Was serdecznie, S. :*

24 komentarze:

  1. To fakt. Gdyby wszystko było takie oczywiste byłoby nudne. Ida wiele w życiu przeszła i rzeczywiście problemy małżeńskie ANdrzeja wydają się tutaj absolutnie z kosmosu. Śmierć męża musiała odbić się na jej psychice i chyba tylko Bazyli trzyma ją przy życiu i zmysłach. Wrona jest bardzo uparty i już zrobił pierwszy krok do ocieplenia ich stosunków.

    OdpowiedzUsuń
  2. I zrobiło się melancholijnie. I oczy zaszkliły, ale przyprowadzam siebie do porządku.
    Wiek Bazylego nie wskazuje, żeby Andrzej był ojcem, także odpadało to.
    Wyjaśniłaś dużo, ale zarazem ukryłaś najważniejszą część rozmowy. Teraz to dopiero będę się zastanawiać, jaka będzie reakcja Idy.
    Oboje nie zapomnieli o gorącym kiedyś uczuciu do siebie. Gest Idy z chwyceniem andrzejowej ręki dał jakąś iskierkę, że może uda się od nowa rozpalić w nich ogień? Chociaż nie wiem czy się nie zapędzam w swoim poniekąć kwadratowym romantyzmie.
    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz więcej się wyjaśnia, w poprzednim rozdziale powód ich rozstania, a teraz trochę szczegółów w bliskiej przeszłości. Nie spodziewałam sie, że Ida miała męża,stawiałam raczej ,że Bazyli to jednonocna przygoda, no ale. No i Andrzej żonaty? Tego to juz w ogóle nie przewidywałam. Teraz oboje chyba troche przypominają sobie o tym co kiedyś ich łączyło.Miejmy nadzieje, że jak najszybciej sobie tym przypomną :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Próbuję zebrać jakoś myśli w coś sensownego i jakoś nie mogę. Dlaczego? Bo ten rozdział naprawdę zrobił na mnie wrażenie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak się okazało, nie tylko Ida jest po przejściach. Chyba żadna się nie spodziewała tego ,że straciła męża, jeśli chodzi o sam wypadek tego się domyślałam, ale tego ,że Andrzej jest po rozwodzie to nigdy. Czyli też wersja ojca-Wronki odpada. W zasadzie ich rozmowy nie napisałaś całej, więc więcej w zasadzie nie wiemy z niej niż wiemy. A ostatnie słowo Andrzeja? Tu się potwierdzają słowa ,że człowiek kocha tylko raz jedyny w życiu.

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. o jasna cholera! teraz to ja jestem w ciężkim szoku i zupełnie nie wiem, co mam ci tutaj napisać.
    po pierwsze - szkoda mi ich oboje. nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji. ale teraz rozumiem już wszystko. jej ból, jej odcięcie się do mężczyzn, jej oziębłość. bo w takiej sytuacji byłabym zupełnie identyczna z charakteru jak Ida. ból i żałość przesłoniłyby mi wszystko. nie straciła męża z powodu przewlekłej choroby. straciła go w tej najgorszy możliwy sposób. śmierć poprzez wypadek. człowiek jest, a chwileczkę go już nie ma. jakie to kurewsko niesprawiedliwe.
    po drugie - Andrzej żonaty? orzesz w mordę. i jakaś kobieta od niego odeszła?! no chyba że on znów dał popis swojej apodyktyczności i chciał z niej zrobić kurę domową, wtedy rozumiem. ech, Wronka, gdybyś ty miał choć trochę oleju w tej pięknej główce...
    potrzebują pomocy. oboje. i to najlepiej swojej.

    całuję, Parówcia. :**
    Caro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Klepnę se, a co! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam to wczoraj w nocy i nie miałam w ogóle pomysłu co by tu napisać w komentarzu, byłam po prostu wstrząśnięta. Chyba podejrzewałam prawie wszystko, prawie, bo nie tego co tu zastałam. Mąż? Wypadek? Śmierć? Ida przeżyła wiele, teraz tylko może sobie gdybać, ale niestety czasu nie cofnie. Andrzej? Żona? Rozwód? Myślę, że jego była żona była jakobym pocieszycielem, chciał sobie udowodnić, że już nie kocha Idy. A tak nie jest. Potwierdził to tam na górze. Wyobrażam sobie jej reakcję, no bo przecież środkowy też nie jest jej obojętny, ehh. Moje główkowanie nic tu nie da i tylko napiszę jeszcze więcej bzdur, dlatego czekam na kolejny rozdział, tak po prostu. :*


      Całuję, Camilla. <3

      Usuń
  7. no tak, każde z nich ułożyło sobie życie, ale los i tak pozbawił obydwoje drugich połówek. może to jakiś znak z góry? może ktoś nad nimi czuwał przez cały czas? i chciał, żeby się jednak kiedyś spotkali?
    kurczę, czytając o Idze, mam ochotę zrobić coś, żebym to ja siedziała na wózku a ona mogła chodzić. wiem, że to nie możliwe, ale mam chęć zrobić coś takiego.
    pozdrawiam, Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No toś Oszołomie pojechała!
    Ostatnio się zastanawiałam, jak to było z tym małżeństwem Andrzeja, a tu takie butki xD Byłam pewna, że to Ida była jego żoną, ale po ostatnich rozdziałach wiedziałam, że Bazyl nie jest jego synem. To byłoby zbyt oczywiste :P
    Osobom, które zmierzają się z osobą na wózku, jest trudne. Chcesz tej osobie pomóc, a jednocześnie jej nie urazić, a na wyczucie to też tak ciężko. Będąc na miejscu Idy wkurzałabym się tak samo, bo wiem, jak wkurzam się w innych sytuacjach z podobną nutą :P
    Kocha się prawdziwie tylko raz. Jak widać ta miłość wraca do nas jak bumerang i cieszę się, że w takim momencie, gdy oboje nie są niczym zobowiązani. :)
    Ściskam Cię mocno mój Kloniku :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie brałam nawet pod uwagę tego, że Andrzej mógłby być ojcem małego. Po prostu to byłoby zbyt oklepane. A ty lubisz zaskakiwać. ;) Podejrzewałam, że wózek to pozostałość po wypadku. Myślałam, że może mąż Idy ją zostawił, ale wszystko się wyjaśniło. To co Andrzej powiedział, było słodkie, ciekawa jaka będzie reakcja Idy na jego słowa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to się nam wyjaśniło co Ida robiła przez ostatnie lata i dlaczego jeździ na wózku. Fakt, że rozwód Andrzeja przy tym co ona przeżyła jest niczym. Śmierć najbliższej osoby jest zawsze ciosem, a zwłaszcza jak się siedzi obok i ta osoba umiera, a druga nie. Ida też dużo zapłaciła za to, że w ogóle przeżyła, bo przecież porusza się za pomocą wózka. Jednak żyje i do tej pory całą swoja miłość przelewała na Bazylka, ale pojawił się Andrzej i odżyły uczucia, które skrywała głęboko w sercu. Oni mają drugą szanse na miłość, ale to Ida musi się odważyć, bo Andrzej już jej powiedział, że tak naprawdę kochał tylko ją.
    Ściskam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bazylek - imię bardzo oryginalne, podoba mi się :D
    Przepraszam, że nie zawitałam pod ostatnim rozdziałem - nie mam czasu na nic, ale w końcu muszę spiąć się w sobie :)
    Rozwód przy stracie męża raz na zawsze i kalectwie to jest pestka. Nic nie znaczący epizod, można by rzec.
    Wiele się wyjaśniło, ale nadal pozostaje nutka tajemnicy i ciekawości. Mam nadzieję, że zostanie ona zaspokojona :)
    buźki ;*
    Zakręcona ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja już kompletnie nie rozumiem ludzi i ich postępowania.

    Rozwód Wrony - totalne zaskoczenie. Ale coś mi się wydaje, że wszystko zakonczy się szczęśliwie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Znów nie wiem co napisać. Jestem wstrząśnięta. Ida miała wypadek, w którym zginął jej mąż, a ona sama wylądowała na wózku. Andrzej rozwiódł się z żoną. Oboje przeżyli w dużo w życiu. Mam nadzieję, że teraz oboje dadzą sobie szansę. W końcu stara miłość nie rdzewieje :)
    Pozdrawiam, Betty :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiem, że nie zabrzmi to zbyt wyrafinowanie, ale czytając ich rozmowe aż coś ścisnęło mnie w dołku o.O problemy, ktore posiadali podczas ich związku były niczym w porównaniu do tego co działo sie tuż po nim. Oboje są po przejściach. Myslę, że los nie bez powodu postawił ich ponownie na swojej drodze *.*
    Dobra, przyznam, że polciałam w banał. Ostatnio zastanawiałam się, czy to możliwe, że Bazylek byłby dzieckiem Wronki... Głupiam. ;D

    pozdrawiam ciepło ;*
    Naranja

    OdpowiedzUsuń
  15. Czerwone roze sa oklepane, w koncu ktos o podobnym guscie. Ma u mnie plusa. :p Dostali oboje szanse na milosc, maja tego nie zepsuc, bo im nakopie!:P

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurdę Anka od początku.

    Kochana S!.Co Ty dziewuszko robisz, że tak świetnie piszesz?
    Kurczę w sumie Ida miała trochę racji, a w sumie nie i to tak na dwoje babka wróżyła. Tego, że Andrzej jest rozwodnikiem bym nie pomyślałam. Dobrze, że podczas wypadku Igi i Igora nie było małego Bazylego. Mam nadzieję, że los uśmiechnie się do dziewczyny i siatkarza.I że ona sama kiedyś będzie w stanie stanąć na nogach o własnych siłach.

    Serdecznie zapraszam na drugi rozdział czyli Kubiak zostaje postawiony w trudnej sytuacji, co zrobi ? A może uczucie jakie darzy Lilkę, to tylko fascynacja ? Dowiesz się w rozdziałach.

    ciszamoimswiatem.blogspot.com

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
  17. No to coś się już wyjaśniło. Wiemy, dlaczego Ida jeździ na wózku, dlaczego Bazyli nie ma taty i jakie problemy miał Wrona. Szkoda mi ich obu, bo każde z nich straciło bliską osobę, z tą tylko różnicą, że Ida fizycznie, a Andrzej mentalnie. Ona cierpiała, a jemu to chyba było w sumie na rękę. Przecież i tak od zawsze kochał tylko Idę i to się nie zmieniło po dziś dzień. Może teraz, kiedy los dał im szansę na ponowne spotkanie, wykorzystają ją aż do ostatniej suchej nitki? Uważam, że po tych wszystkich przejściach i przykrych momentach życia, zasługują na prawdziwe szczęście. A nie oszukujmy się, ciągnie ich do siebie jak jasna cholera. I tu powinno sprawdzić się stare przysłowie:stara miłość nie rdzewieje? ;)

    ściskam cieplutko :*
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja nawet nie czekałam na to, że okaże się, iż to Andrzej jest ojcem Bazylego. I jak dla mnie to nie byłoby za łatwe, tylko wręcz przeciwnie. Za trudne. A więc wypadek. I to bardzo tragiczny w skutkach. Ida dużo przeszła. Życie jej nie rozpieszczało, w jednej chwili zabierając tak wiele. Ciekawa jestem jak teraz potoczą się losy tej dwójki. To, że wciąż na siebie działają jest ewidentne, tylko czy będą chcieli spróbować jeszcze raz?

    OdpowiedzUsuń
  19. Andrzej ojcem Bazyla ? Zaskoczenie :D Ida nie miała łatwo.
    Coraz więcej się wyjaśnia, jak to robisz że kolejny rozdział jest większym cudem ? *.*
    Niech los uśmiechnie się i do niej i siatkarza.

    Buziaki, bezduszna ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Cóż co nieco nam się wyjaśniło ale na końcu znów zostawiłaś najważniejsze pytanie jakie będzie mnie nurtować do następnej części. "Jaka była reakcja Idy?"
    Zaskoczyłaś mnie z tym rozwodem Andrzeja i stratą męża przez Idę. Oboje są po przejściach i to nie byle jakich więc mam nadzieję, że to pomoże im w odbudowie relacji.
    Pozdrawiam, Daja.

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział naprawdę bardzo mi się podoba tylko niestety mam problemy z internetem i z brakiem czasu niestety :/ pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialny rozdział. Zapraszam do mnie na prolog http://odzawszenazawsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. O jesu, jesu.
    Nie no wiadomo, że Bazyli to nie jest syn Andrzejka, przeczuwałam to. I cholera jasna, na samą myśl, że oboje tyle przeszli to...jest mi ich cholernie żal.
    Chciałąbym przytulić każde z osobna i powiedzieć, że będzie dobrze. Tylko obawiam się jednego. O ile Andrzej rozwiódł się bo "to nie było to", o tyle Ida straciła męża w wypadku, kto wie jak między nimi było? Może kochała go nad życie? Może nienawidziła? Może było między nimi raz dobrze, raz źle?
    Znowu sporo pytań, choć cieszę się, że na część uzyskałam odpowiedź.
    Zobaczymy jak dalej potoczy się ta rozmowa, czy dojdzie do czegoś więcej?
    ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
"Gdzieś to czytałam, albo mi się śniło- chmiel na bezsenność, a sen- na bezmiłość"