Z trudem podnosi zapuchnięte od płaczu powieki. Dźwiga swoje
nieposłuszne ciało na rękach i z pewną pomocą rzeczy martwych, wprawia je w
ruch. Codzienne czynności sprawiają problem. Każdy gest kosztuje więcej, niżby
chciała. Musi uwinąć się ze wszystkim, nim wybije 6:30. Wtedy bowiem zadzwoni
budzik z małym misiem w pokoiku o tapecie w samochodziki.
Tak wyglądają teraz wszystkie poranki Idy.
Podnosi z trudem powieki po kolejnej bezsennej nocy. Natarczywe
myśli nie dały mu usnąć do samego rana, a nieubłagany budzik wwierca się w
obolałą czaszkę. Dźwiga swoje wielkie ciało i kieruje je do łazienki. Obmywa twarz
zimną wodą i wyciera ją szorstkim ręcznikiem, próbując pobudzić krążenie.
Zrezygnowany zaparza kawę i siada przed oknem, nieprzekonany jedząc bułkę z
serem. Szary, listopadowy poranek. Zbyt depresyjnie.
Tak wyglądają teraz wszystkie poranki Andrzeja.
*
Bydgoszcz przytłacza swoim nostalgicznym nastrojem, a lejący
się z nieba deszcz unieszkodliwia wszystkie bezpańskie koty, zazwyczaj
błąkające się po ulicach.
Andrzej zapalił silnik w swoim drogim samochodzie i wolno
ruszył w stronę Łuczniczki. Nigdzie mu się nie spieszyło. Ma do porannego
treningu sporo czasu, a nie chce siedzieć sam w pustym domu. Woli jechać
zatłoczonymi o tej porze ulicami, udając że śpieszy się do pracy, wkurzając na
korki samochodowe i słuchając głośno radia. Zagłusza ciszę. Ciszę wokół i
pustkę w sercu. Jego niegdyś tak wesołe i żywe oczy były teraz pełne smutku i
rozgoryczenia.
Impulsywnie skręcił w boczną uliczkę, chcąc dodatkowo nadłożyć drogi. Przejeżdżając powoli obok publicznego przedszkola, nie mógł nie zauważyć dość osobliwego widoku. Kobiece nogi wystawione poza samochód, a ich właścicielka, niemal leżąc na siedzeniu, sięgała po coś na sąsiedni fotel. Nie byłby to niepokojący widok, gdyby nie mały chłopczyk, podskakujący zbyt blisko jezdni i poganiający matkę. Zatrzymał samochód nieopodal i ruszył w stronę feralnego pojazdu. W tym samym momencie kobieta wynurzyła się z samochodu, dźwigając wątłymi ramionami wózek inwalidzki. Szybkim ruchem ustawiła go, rozłożyła i dźwignęła się na przedramionach. Sekundę potem siedziała już na czterokołowcu i sięgała po torebkę. Synek skakał wokół niej jak mały piesek, radośnie pokrzykując. Zbyt gwałtownym ruchem koło rodzicielki spowodował upadek skórzanej torby. Andrzej, który był już dosłownie metr od nich, wyręczył schylającą się z wózka kobietę.
Impulsywnie skręcił w boczną uliczkę, chcąc dodatkowo nadłożyć drogi. Przejeżdżając powoli obok publicznego przedszkola, nie mógł nie zauważyć dość osobliwego widoku. Kobiece nogi wystawione poza samochód, a ich właścicielka, niemal leżąc na siedzeniu, sięgała po coś na sąsiedni fotel. Nie byłby to niepokojący widok, gdyby nie mały chłopczyk, podskakujący zbyt blisko jezdni i poganiający matkę. Zatrzymał samochód nieopodal i ruszył w stronę feralnego pojazdu. W tym samym momencie kobieta wynurzyła się z samochodu, dźwigając wątłymi ramionami wózek inwalidzki. Szybkim ruchem ustawiła go, rozłożyła i dźwignęła się na przedramionach. Sekundę potem siedziała już na czterokołowcu i sięgała po torebkę. Synek skakał wokół niej jak mały piesek, radośnie pokrzykując. Zbyt gwałtownym ruchem koło rodzicielki spowodował upadek skórzanej torby. Andrzej, który był już dosłownie metr od nich, wyręczył schylającą się z wózka kobietę.
- Proszę, ja pomogę- powiedział serdecznie, podając jej
upuszczony przedmiot.
- Nie trzeba, poradzę sobie- nerwowo założyła torbę na ramię
i dopiero teraz podniosła na niego wzrok. Początkowo pełny niedowierzania,
przerodził się w pełen przerażenia.
- Ida?- bezradnie patrzył w jej pobladłą twarz.
- Andrzej. Co ty tu robisz?- spytała cicho, spuszczając
wzrok na swoje nogi.
- Mamo, chodźmy już, przecież ja się spóźnię i pani znowu
będzie krzyczeć!- wyjęczał mały szkrab, przypominając o swoim istnieniu.
- Już idziemy kochanie- pogłaskała drobną dłonią czuprynę
synka i wprawiła w ruch wózek- muszę iść- zwróciła się do Andrzeja. Ten tylko
skinął głową i wciąż nie dowierzając, patrzył za oddalającymi się dwiema
postaciami. Jednej, przed laty najważniejszej na świecie, i tej malutkiej, tak
niespodziewanej.
Czekał na nią, oparty o samochód. Nie mógł tak zostawić Idy.
Jego ślicznej, radosnej Idy. Jeżdżącej teraz na wózku, matki kilkuletniego
chłopca. Co się stało? Jak to możliwe? Zakręciło mu się w głowie od nadmiaru myśli,
więc ukrył twarz w dłoniach i pochylił ją do przodu. Nie zauważył, kiedy Ida
znalazła się obok, nie słyszał tarcia kół wózka o chodnik.
- Mógłbyś się przesunąć?- jej aksamitny głos wyrwał go z
zamyślenia.
- Ida- szepnął błagalnie, usiłując spojrzeć jej w oczy, ale
uciekała wzrokiem.
- Tak Andrzeju?- spytała sucho, wyjmując z torebki kluczyki
samochodowe.
- Proszę, porozmawiajmy- złożył ręce błagalnie- tyle czasu
się nie widzieliśmy…
- A czy to coś zmieni?- westchnęła smutno.
- Jak, jak do tego doszło?- zatoczył niepewnie ręką wokół
jej wózka.
- Pytasz odkąd jeżdżę na wózku?- zmrużyła swoje piękne oczy
w pogardliwym spojrzeniu. Zatkało go. Nie spodziewał się takiego chłodu,
takiego dystansu. Nie umiał wydukać ani słowa. Skinął tylko głową- to nie jest
rozmowa na pięć minut. Śpieszę się do pracy, więc wybacz ale dziś nie utniemy
sobie miłej pogawędki przy kawce.
- Powiedz kiedy możesz, poczekam. Mogę dać ci swój numer
telefonu- zaczął gorąco i błagalnie sugerować spotkanie. Zmierzyła go tylko
smutnym spojrzeniem.
- Odbieram Bazylka o 16. Możesz przyjechać, bo nie znam
żadnej kawiarni w Bydgoszczy, a do domu cię nie zaproszę.
- Bazyli?- umiał tylko spytać.
- Tak. Mój kochany synek- przez jej zmęczoną twarz przemknął
radosny uśmiech, aż wokół pojaśniało.
- Wygląda na wspaniałego chłopca- uśmiechnął się niepewnie.
Przy tak bardzo odmienionej Idzie, kompletnie nie wiedział jak się zachować.
- Najważniejszy mężczyzna w moim życiu- pokiwała głową,
uśmiechając się do siebie.
Zapadła niezręczna chwila ciszy. Oboje pomyśleli o tym
samym. Kiedyś to Andrzej był najważniejszym facetem w życiu Idy. Tak wiele się
zmieniło…
- Nie zatrzymuję cię. Przyjadę o 16- podał jej rękę ze
swojej wysokości, po czym zreflektował się, schylił i dopiero uścisnął wątłą
dłoń Idy. Mimo upływu lat, poczuł ten sam przyjemny prąd, towarzyszący jej
dotykowi.
- Tak. Do zobaczenia- szepnęła i szybko odwróciła wzrok.
Otworzyła samochód i sprawnie przeniosła się na siedzenie kierowcy.
- Może ci pomogę?- wyraził chęć.
- Nie. Poradzę sobie. Idź już- rozkazała poirytowana.
- Ida, proszę. Widzę że ci ciężko.
- Nie chcę twojej litości. Zawsze dawałam sobie radę, to i
teraz dam. Cześć- ostatnim ruchem wciągnęła wózek, który Andrzej już próbował
podnieść, przeniosła go na siedzenie pasażera i zamknęła z trzaskiem drzwi
samochodu. Odpaliła silnik i ruszyła z piskiem opon. Wrona stał zaskoczony tam
gdzie go zostawiła i patrzył za tumanami kurzu jakie za sobą wzniosła.
~*~
No i mamy teraźniejszość. Mówiłam że to nie będzie wesołe opowiadanie, prawda?
Tego się nie spodziewałam. Jestem bardzo ciekawa, jak to się dalej potoczy
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne
Pozdrawiam , Luna :D
O ja cież pierdolę!:O
OdpowiedzUsuńeS! Chciałabym pochłaniać tę historię codziennie! Teraz mega mnie zaskoczyłaś, i nie mam bladego pojęcia co będzie dalej.
Dlaczego się rozstali? Co spowodowało, że Ida porusza się przy pomocy wózka? Choroba? Wypadek? Bazyl - syn Andrzeja, o którym nie wie? A może to ciąża z innym była przyczyną rozpadu związku? Ejj! Ja mam dużo pytań do Ciebie!!
Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny!
Byle do czwartku, ew. piątku, bo musisz odespać :D
Ściskam! ;* ♥
To nas zaskoczyłaś.
OdpowiedzUsuńBazyli? (nie wiem jak odmienia się to imię) to syn Andrzeja.
Ida miała wypadek samochodowy.
Kompletnie nie mam pojęcia, co będzie dalej.
Wielbię tą historię.
Zupełnie inna.
Chcę przeczytać wszystkie rozdziały jak najszybciej.
Lubię teraźniejszość.
To tyle moich faktów. Dziękuję i pozdrawiam :)
Życie nie zawsze jest wesołe, wręcz przeciwnie. Częściej jest ciężko i smutno ale taki jest już nasz los. Nigdy nie wiadomo co nas czeka. Może właśnie to co Idę, albo to co Andrzeja!
OdpowiedzUsuńO matko, ale mnie zaskoczyłaś, ale tak pozytywnie :) tego się nie spodziewałam. Ida jak widać to dzielna kobieta, wychowuje(samotnie?) syna, walczy z swoim problemem, a mimo wszystko widać, że jest szczęśliwa razem z Bazylim :)Mam nadzieję, że Andrzej spróbuje jej pomóc:)
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu spraw się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy Bazyli to syn Andrzeja, jak doszło do wypadku, w jakich okolicznościach się rozstali. Tyle pytań... :)
Widać, że Ida nie chce litości i dobrze. Zazwyczaj ludzie traktują niepełnosprawnych, jako tych, którzy nie potrafią sobie z niczym poradzić. A najczęściej to właśnie oni są dużo silniejsi od nas i powinniśmy uczyć się od nich optymizmu :D
Do następnego :*
fajne(o ile takie opowiadanie można nazwać fajnym) bo inne niż wszystkie
OdpowiedzUsuńHtrz no to mnie wryło/ Serio/ Dzielna dziewczyna. Trzeba mieć siłę żeby się nie załamać. Lajf is brutal
OdpowiedzUsuńej no, bez jaj. ja wiedziałam, że to nie będzie optymistyczne, ale żeby aż tak? proszę, nie doprowadzaj mnie do rozpaczy.
OdpowiedzUsuńto chyba ten wypadek tak ją zmienił. zazwyczaj tak właśnie jest, że większość po wylądowaniu na wózku odizolowuje się od pomocy, w ogóle jej nie chce, mimo iż czasami jest ona bardzo przydatna. kurczę, ale i tak żal mi Idy. nie może nacieszyć się synkiem całą sobą, nie może wstać i podrzucić go w ramionach. mam nadzieję, że szybko nam wyjaśnisz, co się stało z jej stanem zdrowia.
smutny Andrzejko to smutny widok. liczę, że nie odwróci się teraz, nie zapomni i zechce jej pomóc, nawet jeśli będzie na niego psioczyć.
całuję. :***
Caro.
Niewesołe opowiadanie - myślałam, że raczej pod tym stwierdzeniem będzie się kryło opowiadanie, gdzie po prostu nie będzie można się pośmiać, czy uśmiechnąć, ale do tego stopnia?
OdpowiedzUsuńTeraz nasuwa mi się wiele pytań i mam nadzieję, że znajdę na nie tutaj odpowiedzi.
No bo do wypadku musiało jakoś dojść. Dziecko nie powstało wiatropylnie. No i Ida i Andrzej też muszą się skądś znać.
buźki ;*
Zakręcona ;)
Ej no, ale nie mówiłaś, że będzie aż tak smutno :/ Zdecydowanie należą się nam wyjaśnienia dlaczego Ida jeździ na wózku, kto jest ojcem Bazylka i co się z nią działo przez ten cały czas. Andrzej dziwi się, że nie przypomina Idy z dawnych czasów, ale cóż wypadek i mus jeżdżenia na wózku zmienia ludzi często nie do poznania. Zmieniają się z wesołych ludzi w ponurych i opryskliwych, bo często tak po prostu nie radzą sobie z tym na co zostali skazani. Żal mi Idy, bo nie może w pełni uczestniczyć w życiu swojego synka, a wiele by dała za to żeby z nim pojeździć na rowerze.
OdpowiedzUsuńdobrze, że już wróciłaś ;)
Ściskam! ;*
nie no tego to bym się nie spodziewała...
OdpowiedzUsuńprzez ten wypadek no i przez odejście Andrzeja Ida stała się twarda kobietą.
Osz matko, zastrzeliłaś mnie. I to dosłownie. Spodziewałabym się wszystkiego, ale chyba nie tego. Umiesz zaskoczyć i to tak konkretnie. Fakt, nie zapowiada się za kolorowo, ale jestem cholernie ciekawa wielu rzeczy. Między innymi tego jak doszło o tego ,że się rozstali, jak doszło do tego ,że Ida wylądowała na wózku i kto jest ojcem małego.
OdpowiedzUsuńKolejna perełka spod Twojej genialnej ręki, oby tak dalej! ;)
Ściskam ♥
jejjj chcę już kolejną część jak najszybciej :))
OdpowiedzUsuńŁał, szok. Mam tyle pytań, ale wiem, że teraz nie dostanę na nie odpowiedzi, więc przemilczę. Czekam na kolejny i to z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, camilla. :*
Dobra, tego się nie spodziewałam, w życiu. Ida jest samotną matką i do tego niepełnosprawną? ZŻera mnie ciekawość jak to sie stało, że z Andrzejem się rozstali i oczywiście dlaczego jeździ na wózku. Zastanawia mnie czy jej synek jest też dzieckiem Andrzeja, po za tym Bazyli? Ciekawe imię :D
OdpowiedzUsuńSkoro oboje są w Bydgoszczy, to znaczy, że tak po prostu stracili ze sobą kontakt, czy któreś wyjechało? stawiam na to drugie. Zawsze zastanawiało mnie jak można tak kogoś kochać, a za jakis czas stracić ze sobą kontakt, ty chyba odpowiesz tutaj na moje pytanie ;)
Pozdrawiam ;>
Może to i żadna nowość, ale... ZABIŁAŚ MNIE :O
OdpowiedzUsuńJak Ty to robisz, że Twoje opowiadania się tak hipnotyzujące? ;))
Po raz kolejny jestem pod wielkim wrażeniem!
Przeszłośc: wielka miłośc Andrzeja i Idy. Sama słodycz, chciałoby się rzec: świat idealny. Teraz spotykają się po latach a w ich życiu wiele się zmieniło. Oboje zapewne sa po przejściach, Ida nawet aż nadto widocznych. Matko, wciągnęłaś mnie w to opowiadanie bezgranicznie! Intrygujesz na każdym kroku. Tak wiele pytań... Niecierpliwie czekam na odpowiedzi. :))
Pozdrawiam serdecznie,
Naranja ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo. To mnie zwalilas z nog, totalnie, co w obliczu jezdzacej na wozku Idy, sprawia, ze czuje sie po czesci, tak jak ona. Zalaczyl mi sie czarny humor. Stop, stop. Kurwa mac! Wozek, dziecko, samotnosc?? O ja pierdole! Sorry za bluzgi ale nie ogarniam, jak to wszystko sie stalo. Wciagnelas mnie maksymalnie i czekam na wiecej.
OdpowiedzUsuńSciszkam mocno:*
klepnę se, a co... ciul, że tydzień po czasie :P
OdpowiedzUsuńO kurde. Jestem zaskoczona. Mega zaskoczona, aż mnie normalnie wbiło w fotel. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego!
UsuńSpotkanie po latach z Andrzejem. Chyba coś w nim pękło, coś się ruszyło, w przeciwieństwie do Idy, która zachowuje dystans i zimną głowę. Nasuwa mi się na myśl tyle pytań, że aż nie wiem, czy jestem w stanie je tu wszystkie wymienić i wypisać. Dlaczego się rozstali? Czy Bazyli jest synem Wrony? Dlaczego Ida na każdym możliwym kroku spławia Andrzeja? No i dlaczego porusza się na wózku inwalidzkim? Wypadek? Siatkarz chyba nic o tym nie wiedział, bo kiedy zobaczył ją przed szkołą, nie krył swojego zdziwienia...
Cóż, ja już mam swoją teorię i ciekawe, czy nią trafię w fabułę tejże historii... :)
całuję :*