włącz: "MIMO WSZYSTKO"
Duży dom na obrzeżach Bydgoszczy. Piękny ogród, pełen kwiatów, wypełniających swoją wonią letnie powietrze. Delikatny wietrzyk, muskający twarze pary bujającej się na drewnianej huśtawce. Przymknięte powieki , wtulone w siebie ciała i splecione dłonie. Niedzielne popołudnie, tak leniwe i spokojne. Głębokie oddechy kochających się ludzi. Kochających się mimo wszystko.
Cichutkie kwilenie z wózka przerywa tę słodką chwilę Idy i Andrzeja. Mężczyzna zrywa się na równe nogi, wyręczając żonę i wyjmując córeczkę spod kocyka.
- Anielko, no już, spokojnie- kołysze dziecko na rękach i raz po raz całuje w delikatną główkę.Dziewczynka otwiera swoje wielkie oczy i spogląda na zatroskanego ojca. Mocnymi paluszkami chwyta za kciuka, niemal odcinając dopływ krwi do paliczka.
- No powiedz mi Andrzej, po kim ona ma taki mocny uścisk?- śmieje się cicho Ida i przywołuje męża gestem. Siada obok z maleństwem na kolanach, a ona przytula się do jego ramienia. Dziecko uspokaja się, czując kojącą obecność kochającej się pary.
- Tata, zagrasz ze mną w piłkę?- Bazylek wtula się w bok Andrzeja, a ten obejmuje przybranego syna ramieniem.
- No jasne!- śmieje się wesoło Wrona, przekazuje Anielcię Idzie i podąża za chłopcem. Gdy maluch odwraca się by ustawić bramki, Andrzej podbiega do żony i składa na jej ustach delikatny pocałunek.
- Widziałem!- chichocze Bazylek i wkłada sobie palec do ust na znak obrzydzenia- fuj!
- Synu, za kilka lat nie będzie cię to obrzydzać, wręcz przeciwnie!- grozi mu palcem Ida, równocześnie zanosząc się wesołym śmiechem. Siedząc z córką na kolanach, ogląda poczynania obu swoich mężczyzn, wprawiając w ruch klaskania rączki Anielci gdy któryś strzeli gola.
Czy można wyobrazić sobie więcej szczęścia, jakiego mogą doświadczyć ci ludzie? Czy cokolwiek mogłoby zburzyć tę sielankę? Czy ktoś kiedyś odbierze im to co mają najcenniejszego- wzajemną miłość i zrozumienie? Nie mogę na to pozwolić. Obserwując z Góry poczynania mojej żony, jedynie potrafiłem jej kibicować i trzymać mocno kciuki by osiągnęła to, co ma teraz. Szczęśliwy dom, kochającego męża i zdrowe dzieci. Wiem że Andrzej będzie cudownym ojcem dla mojego syna, że wychowa go tak, jak ja bym to zrobił. Wiem, że nigdy nie pozwoli zranić mojej ukochanej Idy i prędzej odda życie niż otworzy furtkę dla zła czającego się na każdym kroku. Ona zawsze go kochała, nie przestała kochać. Teraz to wiem, kiedyś sądziłem że może być inaczej. Czy tak miało właśnie być? Niezbadane są wyroki niebios. Dziś w spokoju mogę zostawić ich historię, wiedząc że doprowadziłem ją do końca. Bądźcie zdrowi. Igor.
~*~
Dziękuję za wszystko. Za ciepłe przyjęcie tej historii, która nie była prosta, miała swoje wzloty i upadki, ale to dzięki temu, że Wy ją czytałyście, mogła powstawać dalej, aż do tego epilogu. Ostatnimi czasy wzięło mnie na takie filozofie, więc proszę się nie dziwić z takiego zakończenia ;p
Nie umiałabym zniszczyć ich szczęścia, bo za dużo już im skomplikowałam. Narracja Igora była obecna od początku, nie mogłam Wam jednak ujawnić kto tu "mówi", bo nie byłoby zaskoczenia. Jeśli komuś się nie podobało, napiszcie. A jeśli podobało, to też dajcie znać. Nawet jeśli tego nie robiliście przez całą historię- wystarczy mi nawet jedno słowo. To bardzo buduje, gdy komentujecie i wiem ile osób tak naprawdę tu było. I serio, z anonima też można :)
Całuję Was serdecznie i zapraszam na pozostałe projekty:
S.
<3
OdpowiedzUsuńAż mi wstyd, że dopiero dzisiaj tutaj jestem ;C
UsuńPrzeczytałam jeszcze raz ten ostatni epizod i znowu wróciły te emocje! Jezu! S. jak Ty potrafisz w słowach przekazać wielkie emocje. Znowu mam przed oczami całą tę historię ich początki, przez temperamentną próbę zaręczyn aż po wybuch potężnej miłości między Idą a Andrzejem. Szarmancki Andrzej, to jest z pewnością to, kobiety mogą lubić, ale on ma swoją jedną jedyną. Teraz ma dwie, jest również Anielka. Bazylek od początku był barwną postacią, w ogóle dzieci potrafią stworzyć taką wesołą atmosferę <3
Dziękuję za to opowiadanie. Za to, że pokazałaś, że wózek nie jest skazaniem człowieka na pozostanie do śmierci w 4 ścinach. Również za to, że prawdziwa miłość przezwycięży wszystko. I odległość i próbę ulokowania jej u kogoś innego. Bo żadna inna osoba nie jest taka sama.
Ściskam i kocham S. :* <3
I dla takich momentów się żyje...
OdpowiedzUsuńIgor był od początku tej historii, a ja przyznam się, że chyba nawet tego nie zauważyłam. Strasznie mi z tego powodu głupio i bardzo cię przepraszam,a le jestem pewna, ze nie tylko mnie tym zaskoczyłaś ;)
To jest takie piękne. Niezwykłe. I ta piosenka. Czy mi się wydaje, czy ona odnosi się właśnie do Igora, a nie Idy i Andrzeja?
Nie chcę ci tu spamować super komplementami, bo pewnie wszystko co bym napisała dawno już wiesz, więc napisze tylko tyle...
Kocham cię mimo wszystko <3 ;)
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Piękna historia. Ciesze, że to wszystko skończyło się pomyślnie dla bohaterów ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
O Jezus .. tak szybko się skończyło. Dziękuje że napisałaś ich historię. Kinga. x.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i teraz nie za bardzo wiem co napisać;)
OdpowiedzUsuńNa pewno dużym zaskoczeniem dla mnie była perspektywa Igora;) Strasznie się cieszę,że im się ułożyło. I dziękuję za to powiadanie;*
Pozdrawiam;D
Super historia. Oby takich więcej! :*
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są niesamowite przy każdej historii ronię łzy . Życzę Ci weny przy kolejnych wielu wielu takich opowiadaniach :) .
OdpowiedzUsuńPiękna historia z cudownym zakończeniem. Czytając to człowiek się złościł, wzruszał, a na koniec szalał ze szczęścia razem z Idą i Andrzejem. Dopiero teraz tragicznie zmarły mąż Idy może odejść spkojnie, bo jego żona jest w dobrych rękach i jest szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńByłam, byłam. Dziękuję za tą historię <3
OdpowiedzUsuńByłam od początku aż do końca. Nie żałuję i dziękuję za to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńByłam tutaj od samego początku i jak też wtedy obiecałam, tak słowa dotrzymałam, byłam tutaj aż do samiutkiego końca. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę ,że po tylu przejściach w życiu, tylu życiowych zakrętach ta dwójka odnalazła szczęście w swoich ramionach. Bezsprzecznie to była wielka miłość, która wytrzymała próbę jaką było to rozstanie na kilka lat w czasie której wiele zmian zaszło w ich życiu, a potem to uczucie odżyło w nich zupełnie na nowo. Przyznaję bez bicia, innego zakończenia się nie spodziewałam! Jak czytałam o malutkiej kruszynce, czy o Bazylku mówiącym do Andrzeja 'tato' to po prostu szeroki uśmiech jawił się na mojej twarzy. Była to na pewno wyjątkowa, ale też cudowna i piękna historia pokazująca ,że prawdziwe uczucie nigdy nie wygasa choćbyśmy bardzo tego chcieli. I również biję się w pierś, bo nie domyśliłam się ,że narratorem był Igor, nie pomyślałam nawet o tym! Ale lubię jak mnie zaskakujesz, nie ma standardowych rozwiązań i właśnie dzięki temu stworzyłaś coś tak wyjątkowego. Dziękuję Ci za to kolejne, świetne opowiadanie spod Twojej ręki. Tutaj się żegnamy, ale ja już teraz zabieram się za Savaniego w Twoim wykonaniu, bo już jestem pewna ,że będziesz dobre.
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
Potrzebujemy.szczęśliwych zakończeń, tyle nieciekawych, złych i smutnych rzeczy dzieje się na co dzień, że to jest dla nas jak balsam, jak ukojenie.
OdpowiedzUsuńTy wiesz, jakie emocje we mnie wywołujesz. Igora nie spodziewałam się tu ani trochę, ale wcale mi to nie przeszkadza, bo luvię być zaskakiwana.
Kocham Twoją lekkość pisania i będę z Tobą do samego końca, pamiętaj o tym!
Twoja M. <3
Cudowne to opowiadanie i szkoda że to już koniec;) Serdecznie zapraszam na 13 http://odzawszenazawsze.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjak dal mnie ta historia skończyła się zdecydowanie za szybko. mogłabym czytać i czytać o losach Idy i Andrzeja cały czas. zamiast np. Antygony. szkoda, że to co piękne i ciekawe nie jest lekturą szkolą. ;/
OdpowiedzUsuńtak spodobała mi się ta piosenka, że słucham jej już chyba czwarty raz i jeszcze mi się nie znudziła. *,*
dobrze, że zakończyłaś to opowiadanie happy endem. dla nich to się należało.
teraz Andrzej i Ida są szczęśliwą rodziną. Andrzej stał się dla Bazykla ojcem, którego mu brakowało i w dodatku razem z Idą mają własną kruszynkę. :)
jednak Igor po wypadku nie zostawił Igi. czuwał nad nią cały czas i pilnował, aby też zaznała szczęścia. bo nawet osoba niepełnosprawna ma prawo do szczęścia.
twoje opowiadanie od początku do końca było wyjątkowe.
dziękuję, że mogłam je przeczytać :)
No byłam. Może nie od początku. Może z wielkimi przerwami, po których musiałam nadrabiać kilka rozdziałów, ale byłam. I nie żałuje.
OdpowiedzUsuńPodobało i nawet nie wiesz jak bardzo! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje.
Klaudia
byłam od początku, zawsze, przed każdy cudowny rozdział, nie żałuję... i bardzo bardzo mocno dziękuję!
OdpowiedzUsuńByłam tutaj od początku do końca, który zdecydowanie nastąpił za wcześnie. Cieszę się, że dałaś Idzie i Andrzejowi upragnione szczęście u swojego boku, fakt nie wyobrażałam sobie innej możliwości. Bezapelacyjnie byli sobie pisanie. Kibicowałam tej parze od początku. Bazylek pokochał Wronę i to było dla Idy bardzo ważne. Szczerze nie wpadłam na to, że Igor był od początku tej historii. To było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale czy nie o to chodzi? ;)
OdpowiedzUsuńKochaj mnie mimo wszystko było magiczną historią o bezwarunkowej miłości, pokazało to, że w miłości nie liczy się czy osoba siedzi na wózku, czy dolega jej coś innego. Kocha się za wnętrze, a nie zewnętrzny aspekt i to jest najważniejszy przekaz tej historii.
Nie zliczę ile łez uroniłam podczas czytania, bo było ich za wiele, ale było warto.
Całuję, Daja;*
Nie mogło być inaczej. Od początku do końca, pomimo nieregularności, kibicowałam im. W końcu naszedł czas, kiedy uszczęśliwiłaś mnie rozdziałem, a raczej epilogiem. Kochająca się dwójka, na świeżym powietrzu z Bazylem i Anielką. Chłopczyk pokochał Wronę, co wzmocniło ich więzi.
OdpowiedzUsuń'Nie kocha się oczami, lecz sercem'.
Nie wiem co mam jeszcze napisać, bo dziewczyny przede mną już mi ukradły myśli
Nie mniej jednak jestem szczęśliwa z happy endu i ich szczęścia, kipiącego w powietrzu ! :).
Dziękuję za kolejną historię, przepiękną opowieść która czegoś uczy i daje do myślenia.
Jestem pod wrażeniem, spisałaś się świetnie.
Nie pomyślałabym, że to Igor, zaskoczenie. Po wypadku nadal otaczał ją opieką i był blisko, chciał aby zaznała szczęścia.
Jeszcze raz dziękuję i ciepło duszę. Bezduszna :* ;*
Byłam, jestem i będę ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie!
Epilog+ ten podkład... Popłakałm się.
Dzięki za wszystko ;)
Od początku wierzyłam, że tych dwoje może być razem. Oczywiście nie musieli się schodzić, ale ... jednak coś musiało nimi kierować.
OdpowiedzUsuńCieszę się z takiego obrotu sprawy. Jeszcze ta nadniebna narracja... Coś niesamowitego.
Byłam, czytałam. Bardzo przepraszam za tą ostatnią nieobecność, ale nie wyrabiam się z niczym. Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczony też ten nieskładny komentarz, ale wyszłam z wprawy :P
buźki ;*
Zakręcona ;)
Historia sama z siebie jest piękna, ponieważ porusza przypadki tak trudne do zaakceptowania w dzisiejszym świecie. Końcówka z perspektywy Igora to wspaniały pomysł :) dziękuję i przepraszam za wcześniejszy brak komentarzy Bell ;D
OdpowiedzUsuńŚledziłam ich historię od początki. Dziękuję za to, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy potrafią pisać. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń w Twoich kolejnych projektach. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDominika.
nie podobało? no proszę Cię, jak Twoje opowiadania mogą się nie podobać?! wzruszasz, za każdym razem wzruszasz opowiadając każdą inną historię, którą się świetnie czyta!
OdpowiedzUsuńCo ja mogę powiedzieć, za pewne nic nowego, jeśli powiem, że nie spodziewałam się, że to jej zmarły mąż opowiada, ale po Tobie można spodziewać się wszystkiego, oczywiście w pozytywnym znaczeniu ;) dlatego chętnie będę czytać Twoje kolejne projekty i mam nadzieję, że nadal będziesz mnie informować ;)
ściskam mocno sassy19 :*
A ja tutaj już nie byłam? :o
OdpowiedzUsuńNo nic, jestem teraz. <3
No i co ja mam tutaj napisać? Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z happy endu. Chwilą, która teraz trwa w ich życiu, mogą żyć wiecznie i z taką myślą jestem usatysfakcjonowana. Przebyli ciężką drogę, to fakt. Oboje popełniali błędy, to też jest wiadome. Oboje się kochają mimo wszystko, to pewne. Kochali się, kochają i będą kochać i wykorzystywać to słowo w każdym jego znaczeniu. Są po prostu szczęśliwi. Jemu nie przeszkadza to, że Ida jest niepełnosprawna. Jej nie przeszkadza to, że ich życie nie będzie zawsze kolorowe. Obojgu nie przeszkadzają żadne przeciwwskazania, ponieważ się kochają. Tyle. Tych dwoje po prostu zasłużyli na szczęście. Szczęście we dwoje. No może nie do końca we dwoje, ale szczęście.
UsuńNo i chyba wiesz, że byłam, jestem i będę, prawda?
Dziękuję ci za tą historię. Ona po prostu zmusza do przemyśleń, refleksji i to czyni ją tak wyjątkową. Dziękuję.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Pocieszam się tym, że piszesz jeszcze inne historię, które obiecuje śledzić, chociaż pewnie na bieżąco mi to nie wyjdzie :|
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zakończenie tej historii. Normalnie uśmiechałam się sama do siebie czytając jak Bazyl mówi do Andrzeja "tato". Zasłużyli na szczęście.
Pozdrawiam :)
Zakończenie jest wręcz przepiękne! A to, że historię opowiadał Igor to chyba największe zaskoczenie. W życiu bym się nie domyśliła. Przepraszam, że nie komentowałam, ale zazwyczaj byłam strasznie w tyle. Teraz jednak tu jestem i chcę ci powiedzieć, że wykonałaś niesamowitą pracę. Ta historia wycisnęła z moich oczu łzy. A już zwłaszcza Bazyli pytający Andrzeja czy będzie jego tatą, a potem się tak do niego zwracający. Coś przecudnego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię serdecznie ;*
Kurczę.. To już koniec? No cóż.. Ale za to jaki przepiękny koniec :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jest ta narracja Igora, i w ogóle to, co mówi na końcu jest piękne. Bo taka jest prawda Ida kochała cały czas Andrzeja. To Ich miłość do siebie nawzajem znów Ich połączyła, dając Im to, co w miłości może być najpiękniejsze - dziecko.
Ah, nie mam słów uznania dla tej historii :3
Czekam na kolejne projekty :)
Pozdrawiam :*
Niesamowita TY niesamowite opowiadania :)
OdpowiedzUsuńKochana <3
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam napis Epilog, to już miałam łzy w oczach. idę zaraz czytać następny blog. Ale odbierasz mi kolejne cudeńko. z Dzikiem Twoim ledwo co się pogodziłam, ale mowie będzie cudowny Wrona Anka daj spokój, nie becz. Cieszę sie, że jest fajne miłe i zajebiste przede wszystkim zakończenie. Takie jakie bym sobie wymarzyła. lubimy taką filozoficzną S ja też mam czasami takie odchyły.
UsuńIdę płakać
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Ej... [że tak pozwolę sobie zacząć, co podobno Cię śmieszy :)] ...popłakałam się...:(
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się, jak jasna cholera. Tak sobie gdzieś tam myślałam, że z tej pojednawczej wspólnej nocy powstanie jakaś mała Istotka, ale już nic głośno nie mówiłam. :) Pokazałaś nam obraz pięknej rodzinnej sielanki: dom, ogród, rodzice, dzieci - jakże szczęśliwi! :) Nareszcie oboje zaznali radości, ciepła, bliskości, zaznali po prostu szczęścia. Oni nigdy nie przestali się kochać... A być może właśnie ten nieszczęsny wypadek wcale nie był taki przypadkowy? Można się doszukiwać drugiego dnia tej historii... :)
No i ta narracja z perspektywy Igora... Zaskoczyłaś mnie totalnie! Aż miałam ciarki na całym ciele, jak czytałam ostatni akapit... Ale wis co? Podobało mi się, bardzo! :*
Coś ostatnio masz te filozoficzne myśli, Tam Anioł, tu też...:) Fajnie, fajnie, fajnie! Skradłaś moje serce.<3
DZIĘKUJĘ, eSiu!!! <3 :*
Pozdrawiam, ściskam, całuję
i w Poznaniu Ciebie oczekuję, :***
Twój Ziomek. :)
Igora to ja się w opowiadaniu nie spodziewałam. Kurdę, tyle czasu go ukrywałaś, a ja dopiero teraz zajarzyłam, że to on. Niezła niespodzianka. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zakończenie jest pozytywne. Myślę, że oboje w życiu już troszkę przeszli, poza tym raz im nie wyszło, a teraz już nie było tego czynnika, przez który się rozstali. Żadnych sprzecznych celów, więc musiało się im udać. ;)
Jak ja się cieszę, że są szczęśliwi. I choć wiem, że tak naprawdę nie istnieją, to ta historia jest tak realna, że czasami muszę sobie o tym przypominać. Będzie mi brakować tego opowiadania. Pokazałaś, że w małej ilości rozdziałów można przekazać przepiekną historię. I tak szczerze, zaliczam ją do moich ulubionych. :)
To, że akurat Igor był narratorem nadało tej historii takiej... magii :) I to w żadnym nie jest wada. Mi się podoba ten pomysł. Zazwyczaj jednak w narracji drugoosobowej nie ma ujawnienia kto mówił. To po prostu taki styl i już. Fajnie, że u Ciebie jest inaczej. Cieszę się też, że Ida i Andrzej są szczęśliwi. Naprawdę miło się czyta o tej ich sielance :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i to zakończenie również ale szkoda że to juz koniec tego opowiadania bo bardzo fajnie się je czytało :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDawno przeczytane, ale brak czasu nie pozwolił mi skomentować od razu. Ale co się odwlecze to nie uciecze :)
OdpowiedzUsuńNarracja Igora była dla mnie totalnym, bardzo miłym zaskoczeniem. Mimo że ona go nie kochała tak naprawdę, on nadal nad nią i w sumie nad Andrzejem też czuwał. Może to on przekonał Boga, żeby znowu ich zetknąć? ;) Tak, tak, wiem, to już czysta nadinterpretacja ale nie mogłam się powstrzymać :) Mam wrażenie, że przez to co przeszli w życiu teraz naprawdę są w stanie docenić i uszanować swoje uczucie. Na pewno będą o nie dbać o wiele bardziej niż przed laty :)
Ja dopiero dziś się za to zabrałam i przeczytałam na jednym wdechu wszystko. Pięknie, choć nie zawsze kolorowo. Owacje na stojąco. Tylko tyle mogę powiedzieć. Gratulacje.
OdpowiedzUsuń/ Pozdrawiam, Volleyballdreams.
Jestem. W końcu.
OdpowiedzUsuńPiękna historia. Wiesz, chyba ta mi się najbardziej spodobała... Była taka prawdziwa.
No co tu dużo mówić S. Cudownie! I zyczę Ci duuużo weny i cierpliwości przy tworzeniu kolejnych opowieści.
Całuję,
K.
piekne zakończenie:) uwielbiam jak piszesz:)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 19 rozdział http://marzeniasiezmienija.blogspot.com/
i do zobaczenia kochana na pozostałych Twoich blogach :**
Przepraszam, że nie komentowałam. Wiem, że odpuściłam sobie wszystko, ale miałam niemałe kłopoty. Niemniej jednak akurat tę historię, jako jedną z trzech śledziłam cały czas na bieżąco i muszę powiedzieć jedno, bardzo proste słowo: DZIĘKUJĘ! To opowiadanie było zupełnie inne, niż wszystkie, jakie czytałam. Wiem, że pewno pisze to co druga osoba, ale dla mnie historia Idy i Andrzeja była piękna... I chyba mnie czegoś nauczyła. Nie wiem czy miałaś taki zamiar, czy tylko ja tak to odebrałam, ale pięknie pokazałaś, że miłość nie ma żadnych barier. Że jeśli tylko chcemy jesteśmy w stanie zrobić bardzo wiele i te czynności mogą być dla kogoś meega kopniakiem w tyłek i nadzieją czy nawet znakiem do dalszego działania :D Nie wiem czy to, co napisałam ma jakiś sens, ale wiedz, że ten blog miał oooogromny sens i znaczenie dla mnie! Zakończenie bardzo wzruszające, łezka poleciała... Cóż, powodzenia w dalszym tworzeniu i wszystkiego, co najlepsze dla Ciebie! Pozdrawiam! :**
OdpowiedzUsuńTo było piękne, naprawdę piękne i wyjątkowe..
OdpowiedzUsuń...miało swój urok i klasę...
Dlatego bardzo Ci dziękuje, że dane mi było coś takiego przeczytać.
Pozdrawiam :)
Takie zakończenia to ja zdecydowanie lubię :)
OdpowiedzUsuńNo i jest tak jak miało być :) Są razem, kochają się, mają Anielkę, Bazylka, dom pod Bydgoszczą. Nic im poza byciem razem do szczęścia nie potrzeba, bo każde z nich jest warunkiem szczęścia.
Ściskam! ;*
Boże jakie to piękne *__*
OdpowiedzUsuńPowiedz mi Kochana, dlaczego przy zakończeniach Twoich blogów w moich oczach pozostają łzy? Zakończenie tak piękne i tak niespodziewane. W życiu nie domyśliłabym się, że to Igor...
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwa, że zawikłane losy tej parki połączyły się właśnie tak. Jak widać, przez własną urażoną dumę możemy stracić bardzo wiele, ale los pozwoli nam jeszcze naprawić błędy i unormować wszystko. Choć Bazylek nie jest synkiem Andrzeja, wiem, że kocha go jak swoje własne dziecko. Widać, że jest dobrym ojcem i przykładnym mężem, co bardzo raduje moje serduszko. ;) Ach te idealne rodzinki, w Bydgoszczy ich za dużo już widzę w niedzielę, wyjeżdżam... :P
Nie no Anielka *.* Jak ja kocham takie imiona, choć jestem pewnie jedna z wielu szaleńców xD
No nic, nie rozpisuje się już bezsensownie. ;)
Trzymaj się Kloniku! <3
Dużo weny i wytrwałości w studenckim życiu!
Happ ;* ♥
Dość późno trafiłam na Twojego bloga, ale co tam ;)
OdpowiedzUsuńPiękna historia, końcówka przyprawiła mnie o dreszcze! Kompletnie się nie spodziewałam, że narratorem może być Igor.
Możesz być pewna, że przeczytam Twoje inne opowiadania ;)
Pozdrawiam!
Późno tu trafiłam, zdecydowanie za późno. Nie wiem, Autorko, czy wchodzisz tu i sprawdzasz komentarze jeszcze, ale jeśli tak to wiedz, że to najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek (o kimkolwiek) czytałam. Najpiękniejsze. Cudowne po prostu, magiczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za nie :)